W tym poście znajdziesz moje ulubione fragmenty z książki Antychryst, post służy mi jako moja osobista notatka.
Nietzsche w Antychryście argumentuje, że chrześcijaństwo, zwłaszcza w jego
instytucjonalnej formie, prowadzi do osłabienia jednostki, promuje
niewolnictwo moralne i hamuje rozwój indywidualności. Uważał, że
chrześcijaństwo jest przeciwnikiem siły życiowej, kreatywności i
zdolności jednostki do samooceny. W ,,Antychryście,, Nietzsche ostro
krytykuje tradycyjne wartości chrześcijańskie, takie jak miłość
bliźniego, pokora czy cnota, uznając je za przeszkody dla rozwoju ,,nadczłowieka,, - jednostki zdolnej do przekraczania tradycyjnych norm
moralnych.
Książka ta adresowana jest do nielicznych. Być może nawet dzisiaj nie ma ani jednego właściwego czytelnika.
Trzeba umiłować siłę do zadawania pytań, których stawiać nikt dzisiaj nie ma odwagi. Trzeba mieć odwagę do rzeczy zakazanych, przeznaczenie do labiryntu. Trzeba mieć doświadczenie nieskończonej samotności. Nowy słuch dla nowej muzyki. Nowe oczy, by widzieć to, co najbardziej odległe. Nowe sumienie, by odkrywać prawdy, które do dzisiaj przesłania kurtyna milczenia.
Reszta jest tylko ludzkością. Trzeba być ponad ludzkością przez swoją siłę, przez wzniosłość duszy przez pogardę.
Ta nowoczesność stała się przyczyną naszej choroby.
Lepiej żyć w okowach lodu niż wśród współczesnych cnót i innych wiatrów południa.
Co jest dobrem? - Wszystko, co w człowieku potęguje poczucie siły, wolę mocy i samą moc. (co w człowieku wzmacnia poczucie siły, wolę mocy i samą moc.)
Co jest złem? - Wszystko, co ma swe źródło w słabości. (niezdolnośc do przezwyciężenia trudności czy oporu)
Czym jest szczęście? - Poczuciem, że moc rośnie, że udaje się przezwyciężyć opór. Nie zadowolenie, ale więcej mocy. (osiąganie większej siły i pokonywaniu przeszkód.)
Słabi i nieudacznicy powinni pożegnać się z życiem: jest to pierwsza zasada miłości bliźniego. Powinno się im w tym dopomóc.
Problemem, który postawiłem, nie jest pytanie, jakich cech powinna pozbyć się ludzkość, stojąca na samym szczycie w hierarchii istot żywych. Pytanie brzmi raczej: jaki typ człowieka należy wyhodować, jakiego typu człowieka należy pożądać jako istoty o wartości wyższej, bardziej godnej życia i lepiej rokującej na przyszłość.
Typ ten był jednak powodem największych obaw. Był niemal uosobieniem tego, co straszne. I właśnie z tego lęku przed nimi pożądano typu odwrotnego, hodowano typ odwrotny, aż wreszcie jego istnienie stało się faktem. Powstało zwierzę domowe, zwierzę stadne, chore zwierzę ludzkie - chrześcijanin.
Ludzkość nie stanowi przykładu nieustannego rozwoju ku lepszemu, silniejszemu i wyższemu, tak jak to jest przyjęte w powszechnej opinii. ,,Postęp,, jest wyłącznie jedną z nowoczesnych idei, a więc ideą fałszywą.
W innym znaczeniu, poprzez szczęśliwy zbieg okoliczności, nieustannie pojawiają się jednostki wyższego typu w najróżniejszych miejscach na ziemi, wywodzące się z rozmaitych kultur. Jest to przypadek, który w zestawieniu z resztą ludzkości należałoby określić jako nadczłowieka.
Chrześcijaństwa nie należy przyozdabiać i upiększać: to ono właśnie wydało wojnę wyższemu typowi człowieka, obłożyło klątwą wszystkie jego podstawowe instynkty. Z tych instynktów chrześcijaństwo uczyniło uosobienie zła, wydestylowało z nich złego człowieka. Mocny człowiek oznacza człowieka szczególnie zepsutego i nikczemnego. Chrześcijaństwo wzięło stronę wszystkich słabych, uniżonych i nieudaczników. Z zaprzeczenia instynktów samozachowawczych silnego życia stworzyło swój ideał. Pozbawiło rozumu. Zepsuło rozum nawet najmocniejszym duchowym naturom, nazywając najwyższe wartości ich ducha grzesznymi i zwodniczymi, uznając te wartości za pokusę.
Najbardziej żałosnym przykładem jest zepsucie Pascala. Wierzył on w zepsucie swojego rozumu przez grzech pierworodny, podczas gdy jego rozum został zepsuty wyłącznie chrześcijaństwem!
Przede mną rozegrało się bolesne, przerażające przedstawienie: odsłoniłem kurtynę ukrywającą ludzkie zepsucie. (...) Zepsucie rozumiem, czego się można już domyślić, jako dekadencję. Uważam, że wszystkie wartości, których ludzkość dzisiaj pożąda w stopniu najwyższym, są wartościami dekadenckimi.
Samo życie jest dla mnie instynktem do wzrostu, do trwania, do gromadzenia sił, do mocy: tam gdzie brakuje woli mocy, nadchodzi upadek. Twierdzę, że wszystkim najwyższym wartościom ludzkim brakuje tej woli mocy.
Nazywa się chrześcijaństwo religią litości. - Litość stoi w sprzeczności do afektów tonicznych, które podnoszą energię odczuwania życia. Litość działa depresyjnie; człowiek traci siły, kiedy współczuje.
Poprzez współczucie zwiększa się i różnicuje utrata siły, która i tak powstaje
w życiu w skutek cierpienia. Samo cierpienie poprzez współczucie staje się zaraźliwe.
w życiu w skutek cierpienia. Samo cierpienie poprzez współczucie staje się zaraźliwe.
Poprzez pełnię wszelkiego typu nieudacznictwa, które utrzymuje przy życiu, nadaje samemu życiu mroczny i wątpliwy charakter. Odważono się nazwać litość cnotą (w każdej dostojnej moralności jest słabością).
Schopenhauer miał rację, kiedy wypowiadał słowa, że poprzez litość neguje się życie, że poprzez nią życie staje się bardziej godne zaprzeczenia. Litość jest praktyką nihilizmu. Powtórzę jeszcze raz: ten depresyjny i zaraźliwy instynkt niszczy te instynkty, których celem jest utrzymanie życia i podnoszenie jego wartości.
Litość skłania ku nicości! Nie mówi się wprawdzie „nic”, mówi się natomiast ,,zaświaty,, ,,bóg,, „prawdziwe życie,, albo nirwana, zbawienie, błogość...
Nie ma rzeczy bardziej niezdrowej, pośród naszej niezdrowej nowoczesności, niż chrześcijańska litość. Tu należy być lekarzem, tu należy być nieugiętym, tu należy użyć skalpela.
Tak długo, jak kapłan - ten negator, oszczerca i zawodowy truciciel życia - występować będzie jako wyższy typ człowieka, tak długo nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, czym jest prawda.
Wypowiadam wojnę teologicznemu instynktowi, którego ślady znajduję wszędzie dookoła.
Trzeba raz na zawsze zamknąć oczy, aby nie cierpieć z powodu nieuleczalnego fałszu. Uczyniono z tej błędnej optyki wobec wszelkich rzeczy moralność, cnotę i świętość.
Dobre sumienie powiązano z fałszywym patrzeniem. Żądano, by żadnej innej optyce nie przypisywano już wartości (moralność, która kształtuje tradycyjne sumienie, jest fałszywym systemem wartości i ograniczające dla jednostki hamująca jej rozwój i wolę mocy)
Instynkt teologiczny odnajdywałem wszędzie. Jest najbardziej rozpowszechnioną, właściwie podziemną formą fałszu, jaka występuje na ziemi. To, co teolog odczuwa za prawdziwe, musi koniecznie być fałszem.
Tak dalece, jak sięga wpływ teologów, ocena wartości została postawiona na głowie, pojęcia ,,prawda,, i ,,fałsz,, oznaczają koniecznie swoje przeciwieństwo. To co dla życia jest najbardziej szkodliwe, zostało tutaj nazwane ,,prawdą,,.
Pojęcie ,,prawdziwy świat,, ,pojęcie moralności jako esencji świata (te dwie najbardziej groźne pomyłki, jakie istnieją) pojawiły się na nowo. Dzięki mądremu i wyrachowanemu sceptycyzmowi stały się one wprawdzie niemożliwe do udowodnienia, ale i niemożliwe do obalenia... Rozum i prawa rozumu nie sięgają tak daleko. Z rzeczywistości uczyniono pozorność. Całkowicie zakłamany świat, świat w Bycie, stał się rzeczywistością. (krytykuje tutaj ideę ,,prawdziwego świata,, i uniwersalnej moralności, uważając
je za groźne pomyłki. Mówi, że choć są trudne do udowodnienia, są równie
trudne do obalenia. Twierdzi, że rozum i prawa rozumu mają swoje
ograniczenia, a te abstrakcyjne pojęcia są jakby stworzone jako pozory,
które nie mają bezpośredniego odzwierciedlenia w zmysłowej
rzeczywistości. Zachęca do sceptycyzmu i ostrożności w przyjmowaniu
dogmatycznych poglądów)
Sukces Kanta jest w rzeczywistości sukcesem teologów. Kant podobnie jak
Luter czy Leibniz był jeszcze jedną przeszkodą dla rzetelności w
rozumowaniu.
,,Cnota,, ,,obowiązek,, ,,dobro samo w sobie,, dobro o charakterze nieosobowym i ogólnym są majakami umysłu, w których odzwierciedla się upadek, ostatecznie wyzbycie się ził życiowym. Postawa przeciwna jest uwarunkowana przez najgłębsze prawa utrzymania i wzrostu, narzucana po to, by każdy doszedł do swej własnej cnoty i swojego własnego imperatywu kategorycznego.
Kant stał się idiotą, a to był przecież współczesny Geothego. Ten człowiek, ten typ pająka był niemieckim filozofem. I ciągle jeszcze nim jest! Wzbraniam się, by powiedzieć, co sądzę o Niemcach... (...) Czy nie zadawał sobie pytań o istnienie wydarzeń, których jednym wyjaśnieniem jest moralna specyfika ludzkości, i że przez tę specyfikę da się udowodnić powszechną ,,skłonność ludzkości do dobrego,,? (...) Błędny instynkt we wszystkim i wobec każdego, działanie wbrew naturze jako instynkt, niemiecka dekadencja jako filozofia - oto Kant (mocno krytykował Kanta, nazywając go idiotą i zarzucając niemieckiej
filozofii dekadencję. Odrzucał on pomysł Kanta o uniwersalnej
moralności, uważając, że moralność wynika z indywidualnych instynktów)
Jeżeli jest się obarczonym świętymi zadaniami - np. naprawianiem, ratowaniem czy wybawianiem ludzkości - jeżeli Boga nosi się w piersi, jeśli jest się tubą nakazów z zaświatów, to przez fakt sprawowania takiej misji stoi się poza jakimikolwiek wartościowaniem opartym o rozum. Jest się uświęconym przez tego typu zadania, jest się istotą stojącą w innym wyższym porządku. Co obchodzi kapłana nauka? Kapłan znajduje się na zbyt wysokim pułapie, by zawracać nią sobie głowę! A przecież do chwili obecnej królował kapłan! To on określał pojęcie ,,prawdy,, i ,,fałszu,,.
Wszystkie metody i założenia naszej współczesnej naukowości zderzały się przez tysiąclecia z najgłębszą pogardą. Przestrzegając reguł naukowego poznania, było się wykluczonym z obcowania z porządnymi ludźmi, było się uważanym za ,,wroga boga,, za gardzącego prawdą, za ,,opętanego,,.
Mieliśmy przeciw sobie cały patos ludzkości, jej pojmowanie, czym powinna być prawda i czym powinna być służba prawdzie. Każde zdanie ,,powinieneś,, było dotychczas skierowane przeciw nam. Nasze obiekty, nasze praktyki, nasz cichy, ostrożny podejrzliwy sposób bycia - wszystko to wydawało się ludzkości całkowicie godne pogardy.
Na końcu można by, i nie bez słuszności, zapytać samego siebie, czy to nie estetyka utrzymywała ludzkość tak długo w ślepocie.
Ludzkość żądała od prawdy malowniczego efektu i tego samego żądała od poznającego prawdę, chciała, by oddziaływał on na zmysły. Nasza skromność nie odpowiada jej smakowi estetycznemu. Och, w jaki sposób one wywęszyły prawdę, boskie indory.
Porównując wszystkie zwierzęta, człowiek jest najbardziej ułomnym i chorobliwym spośród nich, istotą,, która w sposób najbardziej niebezpieczny oddaliła się od swoich instynktów.
Dzisiejsze rozumienie człowieka dotyczy wyłącznie tej sfery, w której postrzegany jest jako machina. Niegdyś dano człowiekowi jako posąg z wyższego porządku ,,wolną wolę,,. Dzisiaj wola w znaczeniu atrybutu wynoszącego go ponad inne stworzenia została mu zabrana. (Nietzsche zauważa, że dzisiejsze pojęcie człowieka skupia się na jego
funkcjonowaniu jako machiny, w przeciwieństwie do wcześniejszego
wyobrażenia, gdzie człowiek miał "wolną wolę" wynoszącą go ponad inne
istoty)
Kiedyś widziano w świadomości człowieka, w ,,duchu,, dowód na wyższy rodowód, dowód na boskość. Aby z człowieka uczynić istotę doskonałą, radzono mu, by na podobieństwo żółwia schował w sobie swoje zmysły, aby odciął się od tego, co ziemskie, aby zdjął śmiertelną powłokę. Tylko wtedy otworzy się przed nim to, co najistotniejsze: ,,czysty duch,,.
,,Czysty duch,, jest czystą głupotą.
Ani moralność, ani religia nigdzie nie stykają się w chrześcijaństwie z rzeczywistością. Wyłącznie urojone przyczyny (bóg, dusza, ja, duch, wolna wola, albo też niewolna), wyłącznie urojone skutki (grzech, zbawienie, łaska, kara, wybaczenie grzechów), obcowanie między urojonymi istotami (bóg, duchy, dusze), urojone nauki przyrodnicze (antropocentyczne, całkowity brak pojęcia naturalnych przyczyn), urojona psychologia (pełna wewnętrznych nieporozumień, interpretacji przyjemnych i nieprzyjemnych uczuć ogólnych, np. stanów wywołanych przez współczulny układ nerwowy, prezentowanych za pomocą mowy znaków religijno- moralnej idiosynkrazji: pokuta, wyrzuty sumienia, kuszenie przez diabła, bliskość boga) urojona teologia (królestwo boże, sąd ostateczny, życie wieczne). Ten czysto fikcyjny świat odróżnia się tym wszystkim na swoją niekorzyść od świata snów.
Korzeniami całego tego fikcyjnego świata jest nienawiść wobec tego, co naturalne (przeciw rzeczywistości!). Jest on wyrazem głębokiego niezadowolenia z rzeczywistości. I teraz wszystko staje się jasne. Któż to ma powody, by kłamstwem oddalać się od rzeczywistości? Kto cierpi z jej powodu? Przewaga niechęci nad przyjemnością jest przyczyną powstania tej fikcyjnej moralności i religii. Ta przewaga jest jednak przepisem na powstanie dekadencji. (Sugeruje, że ci, którzy cierpią z powodu rzeczywistości, chcą uciec od
niej, a przewaga niechęci nad przyjemnością prowadzi do powstania tej
fikcyjnej moralności i religii. Dekadencja to dla niego stan, w którym społeczeństwo traci swoją siłę
życiową, kreatywność i zdolność do tworzenia wartości, zastępując je
destrukcyjnymi i osłabiającymi wartościami).
Złego boga potrzeba w równym stopniu co dobrego. Przecież własną egzystencję nie zawdzięcza się tolerancji i ludzkiej życzliwości... Cóż zależałoby od Boga, który nie znałby gniewu, zemsty, zawiści, szyderstwa, podstępu i przemocy.
(...) Oni nie nazywają samych siebie słabymi, nazywają się ,,dobrymi,,.
Chrześcijańskie pojęcie boga - bóg jako bóg chorych, bóg jako pająk, bóg jako duch - to jedno z najbardziej zepsutych pojęć Boga, jakie stworzyła ludzkość.
Moją krytyką chrześcijaństwa nie chce dopuścić się niesprawiedliwych ocen wobec pokrewnej religii, jaką jest buddyzm, który ma jeszcze większą liczbę wyznawców. Obie te religie są religiami nihilistycznymi, religiami dekandenckimi. Obie są oddzielone od siebie w najdziwniejszy sposób.
Buddyzm jest po stokroć bardziej realny niż chrześcijaństwo. Jest przepełniony dziedzictwem obiektywnego i chłodnego roztrząsania problemów. (...) Buddyzm jest jedyną realnie pozytywistyczną religią, jaką pokazuje nam historia, również w swojej teorii poznania. Nie wypowiada wojny ,,grzechowi,, ,ale oddając słuszność rzeczywistości, idzie na wojnę ,,z cierpieniem,,. (Nietzsche uznaje buddyzm za bardziej realistyczną i pozytywistyczną
religię niż chrześcijaństwo. Podkreśla obiektywne roztrząsanie
problemów, dziedzictwo racjonalnego podejścia i walkę z cierpieniem, w
przeciwieństwie do chrześcijańskiej wojny z "grzechem,, lecz negatywnie ocenia podejście buddyzmu, które kładzie nacisk na
uwalnianie się od cierpienia i rezygnację z pragnień, co Nietzsche może
interpretować jako formę ucieczki czy unikania wyzwań życiowych)
Buddyzm samooszukiwanie się pojęciami moralnymi ma już za sobą, i to odróżnia go bardzo mocno od chrześcijaństwa, stoi, używając mojej terminologii, poza dobrem i złem.
[Budda] Wybiera życie poza murami domów, życie wędrownicze, umiarkowanie w spożyciu odpowiednio dobranego jedzenia. Jest ostrożny wobec wszystkich rodzajów alkoholu (...) Żąda wyobrażeń, które dają spokój lub wprawiają w dobry nastrój, wynajduje sposoby na trwałe pozbycie się innych wyobrażeń. Słowo ,,dobroć,, ,,dobrotliwość,, rozumie jako wspierające zdrowie. Modlitwa jest wykluczona podobnie jak asceza. Żadnych imperatywów kategorycznych, w ogóle żadnego przymusu. (Nietzsche wydaje się cenić życie pełne siły, aktywności i afirmacji,
podczas gdy buddyzm często promuje umiar, wyrzeczenie i dążenie do
wyzwolenia od cierpienia poprzez rezygnację z pragnień. Nietzsche mógłby
krytykować takie podejście, uznając je za formę ucieczki od życiowych
wyzwań i negację potencjału życia. Jego idea "woli mocy,, akcentuje
pozytywne, twórcze aspekty życia, w przeciwieństwie do koncepcji
ucieczki czy rezygnacji).
W nauce Buddy egoizm staje się obowiązkiem: dwa zdania: ,,jednostka jest koniecznością,, i ,,jak pozbędziesz się cierpienia,, ,regulują i ograniczają całą duchową dietę (można sobie przypomnieć pewnego Ateńczyka, Sokratesa, który prowadził wojnę z czystym unaukowieniem, dla którego indywidualny egoizm w królestwie roztrząsanych sporów stał się moralnością). (Nietzsche odnosił się do tego aspektu Sokratesa jako walki z
unaukowieniem, czyli z nieprzemyślanym, bezkrytycznym przyjmowaniem
utartych norm i wartości. może sugerować to że Sokrates był dla Nietzschego pewnym wzorem, który nie
boi się kwestionować ugruntowanych przekonań i poszukuje głębszego
zrozumienia).
Warunkiem istnienia buddyzmu jest bardzo delikatny klimat, wielka łagodność i liberalność obyczajowości. Wykluczony jest militaryzm.
Chrześcijaństwo oznacza pewien zmysł okrucieństwa wobec siebie i wobec innych. Nienawiść do myślących inaczej, wolę prześladowania innych.
Chrześcijańska jest skrajna wrogość wobec panów ziemi, wobec ,,dostojnych,, a równocześnie towarzyszy mu ukryte i zakamuflowane współzawodnictwo
(Chrześcijaństwo choć dla wydaje się pokorne, tak naprawdę ukrywa wrogość wobec osób
mających władzę (bogatych, tych co mają wpływy. Chrześcijaństwo, działa
hipokrytycznie, udając pokorę, ale w rzeczywistości dążąc do równości
czy przewagi nad tymi, którzy są uznawani za panów ziemi).
Chrześcijańska jest nienawiść wobec ducha, wobec dumy, odwagi, wolności, rozwiązłości ducha. Chrześcijańska jest nienawiść wobec zmysłów, wobec radości zmysłów, wobec radości w ogóle... (Nietzsche krytykuje chrześcijaństwo, twierdząc, że jest ono obciążone
nienawiścią do wartości takich jak duma, odwaga, wolność, a także do
zmysłów i przyjemności zmysłowej.)
Buddyzm jest religią późnych ludzi, dobrotliwych, łagodnych, nadmiernie duchowo rozwiniętych ras, które bardzo łatwo odczuwają ból (Europa jeszcze długo nie dojrzeje do buddyzmu). Buddyzm sprowadza religię do pokoju i pogody ducha, do diety w sprawach ducha, do swego rodzaju hartowania ciała.
Chrześcijaństwo chce zapanować nad drapieżnikami. Środkiem do tego jest uczynienie ich chorymi. Osłabienie jest chrześcijańską receptą na ujarzmienie, na ,,cywilizację,,.
Buddyzm jest religią zakończenia, religią zmęczonej cywilizacji. Chrześcijaństwo jej nawet nie znajduje, w pewnych warunkach tylko ją uzasadnia.
Powtórzę jeszcze raz: buddyzm jest od chrześcijaństwa stokroć bardziej chłodny, prawdziwy i obiektywny. Nie potrzebuje czynić swego cierpienia, swej podatności na ból rzeczą przyzwoitą poprzez interpretowanie jej przez grzech.
Chrześcijaństwo (..) przede wszystkim wie, że w istocie obojętne jest, czy coś jest prawdą, czy nie. Najważniejsze natomiast jest, czy wierzymy, że dana rzecz jest prawdziwa, czy też nie. Prawda i wiara, że coś jest prawdą - dwie zupełnie przeciwne sfery zainteresowań, prawie przeciwstawne światy.
Jeżeli np. szczęście jest pojmowane jako wiara w uwolnienie się od grzechu, to wcale koniecznym założeniem nie jest grzeszność człowieka, ale jedynie to, że człowiek czuje się grzeszny. Jeżeli w ogóle wiara jest warunkiem koniecznym wszystkiego, to koniecznie trzeba zdyskredytować rozum, poznanie i badanie. Droga do prawdy staje się drogą zakazaną. (W tej religii szczęście zależy od wiary w uwolnienie się od grzechu, a
niekoniecznie od rzeczywistej grzeszności. Dodatkowo, Nietzsche
twierdzi, że jeśli wiara jest fundamentalna dla wszystkiego, to trzeba
dyskredytować rozum, poznawanie i badania, co czyni drogę do prawdy
zakazaną)
Mocna nadzieja jest dużo większym stymulantem życia niż jakieś pojedyncze realnie występujące szczęście. Cierpiących trzeba utrzymywać w dobrej formie poprzez nadzieję, nadzieję w zaświaty, której nie da się zaprzeczyć poprzez żadną rzeczywistość i która nigdy nie będzie spełniona.
Miłość jest takim stanem, w którym człowiek najmocniej widzi rzeczy innymi, niż są w rzeczywistości. Siła iluzji wznosi się w takim wypadku na swoje wyżyny. (...) W miłości można znieść więcej niż w innych wypadkach, przetrzyma się wszystko. Chodziło o wynalezienie religii, w której można być kochanym. W ten sposób jest się ponad tym, co w życiu najgorsze, najgorszego się w ogóle nie zauważa. To tyle na temat trzech cnót chrześcijańskich: wiary, miłości, nadziei.
Dekadencja zarówno w judaizmie, jak i w chrześcijaństwie jest wyłącznie środkiem dla rodzaju ludzi pożądających władzy, rodzaju kapłańskiego. Ten typ ludzi jest żywotnie zainteresowany, aby ludzkość uczynić chorą i pojęciom ,,dobra,, i ,,zła,, ,,prawdy,, i ,,fałszu,, nadać sens niebezpieczny dla życia i zaprzeczający życiu.
Czym jest żydowska, a czym chrześcijańska moralność? Przypadkiem pozbawionym swej niewinności. Nieszczęście zabrudzone pojęciem ,,grzechu,,. Powodzenie jako niebezpieczeństwo, jako ,,pokusa,,. Fizjologiczne złe samopoczucie, zatrute robakiem wyrzutów sumienia...
Zafałszowane pojęcie Boga. Zafałszowane pojęcie moralności. Na tym jednak nie poprzestało żydowskie kapłaństwo. Na cóż potrzebna historia Izraela? Przecz z nią! Kapłani ci stworzyli falsyfikat-arcydzieło, którego fragmenty możemy dzisiaj oglądać: Biblię. Przetłumaczyli na język religii historię ludu, kpiąc sobie przy tym na niespotykaną dotąd miarę z wszelkich przekazów, z całej historycznej rzeczywistości.
Co oznacza ,,moralny porządek świata,,? Oznacza, że raz na zawsze istnieje wola boża, określająca, co człowiek ma czynić, a czego powinien zaniechać. Oznacza, że wartość ludu i jednostki mierzy się stopniem posłuszeństwa wobec woli boga. Oznacza też, że losy ludów i jednostek podporządkowane są woli boskiej, która karze i nagradza w zależności od stopnia posłuszeństwa. To godne pożałowania kłamstwo w rzeczywistości brzmi następująco: pasożytniczy rodzaj człowieka - kapłan, który nadużywając imienia Boga rozkwita kosztem wszystkich innych zdrowych wytworów życia.
Z potężnych, wolnych postaci historii Izraela uczynili w zależności od potrzeb pokorne istoty, albo też ,,bezbożników,,.
Patrząc przez pryzmat psychologii, w każdej zorganizowanej przez kapłanów społeczności grzechy są czymś nieodzownym. Zapewniają one sprawowanie władzy, kapłan żyje z grzechów, jego koniecznością jest, by grzeszono. Zdanie nadrzędne: ,,Bóg wybacza temu, który odprawia pokutę,,. Tak naprawdę zdanie to brzmi: ,,temu, kto uznaje swą podległość wobec kapłana,,.
Na gruncie tak zafałszowanym, gdzie każda rzecz naturalna, każda wartość naturalna, każda rzeczywistość miała przeciw sobie najbardziej naturalne instynkty klasy panującej, wzrastało chrześcijaństwo; najbardziej w dziejach świata rozwinięta forma śmiertelnego wroga rzeczywistości.
Chrześcijaństwo zaprzecza Kościo...
(Jezus=) (...) Ten święty anarchista, który poniżony lud, wykluczonych ,,grzeszników,, i czandalów społeczeństwa żydowskiego nawoływał do sprzeciwu wobec panującego porządku, czynił to językiem, który, jeśli wierzyć Ewangelistom, również dzisiaj groziłby wysłaniem na Syberię. Był on politycznym przestępcą, o ile polityczni przestępcy byli możliwi w absurdalnie niepolitycznej wspólnocie. To doprowadziło go na krzyż: dowodem na to jest napis na krzyżu. Umarł za swoją winę - brakuje jakichkolwiek przesłanek do tego, co się często twierdzi, że umarł za grzechy innych. (Nietzsche opisuje Jezusa jako świętego anarchistę, który sprzeciwiał się
panującym normom społecznym i religijnym. Uważa go za politycznego
przestępcę, nawołującego do sprzeciwu wobec ówczesnego porządku.
Nietzsche podkreśla, że Jezus został ukarany na krzyżu za swój bunt, a
jego śmierć nie była zbawczym aktem za grzechy innych, lecz
konsekwencją sprzeciwu wobec dominującej hierarchii społecznej.)
Historie świętych są najbardziej niejednoznaczną literaturą, jaka istnieje. Stosowanie w odniesieniu do nich metod naukowych, w przypadku gdy nie ma żadnych dokumentów, wydaje mi się z góry skazane na miano uczonego próżniactwa.
Strach przed bólem, nawet nieskończenie małym bólem, musi koniecznie zakończyć się religią miłości... (Nietzsche krytykuje ludzi, którzy aby uniknąć bólu, uciekają się do religii, która obiecuje im
pociechę i miłość, nawet jeśli ta obietnica jest abstrakcyjna lub
niejasna. Nietzsche wyrażał niechęć do tego, że ludzie przyjmują pewne
przekonania jedynie z powodu strachu przed bólem, zamiast podejść do
życia w sposób bardziej samodzielny i świadomy).
Założyłem, że typ Zbawiciela zachował się do naszych czasów wyłącznie w bardzo zniekształconej formie. To, że zniekształcenia powstaną, było bardzo prawdopodobne. Typ taki z wielu powodów nie mógł zachować czystości, być wolnym od różnych domieszek. Ślady zniekształcenia pozostawiło środowisko, w którym przebywała ta obca postać, a w jeszcze większym stopniu historia, los pierwszych chrześcijańskich społeczności. (Nietzsche podważa czystość i oryginalność koncepcji Zbawiciela, sugerując, że ta idea uległa zniekształceniom w ciągu czasu. Mogły zostać zniekształcone przez różne czynniki, takie jak kulturowe, społeczne czy polityczne wpływy).
Dziwaczny i chory świat, do którego wprowadzają nas Ewangelie, świat jak z rosyjskiej powieści, gdzie wydają się ze sobą spotykać wyrzutki społeczeństwa, cierpienia nerwowe i dziecięcy idiotyzm, musiał nieuchronnie nadać surowości temu typowi.
Kiedy pierwsza wspólnota potrzebowała teologa przeciw teologom, osądzającego, toczącego spory, złoszczącego się, złego i drobiazgowego, stworzyła sobie włsnego ,,Boga,, zgodnie ze swymi potrzebami: temu Bogu włożyła w usta bez wahania wszystkie te nieewangelickie pojęcia: ,,powrót,, ,,sąd ostateczny,, jak również różnego typu oczekiwania i obietnice.
(...) Jego ,,wiedza,, jest czystą głupotą uznającą że istnieje odrębny, drugi świat.
Ten głosiciel radosnej nowiny zmarł, tak jak żył i tak jak nauczał - nie po to ,,by ludzi wybawić,, ale po to, by pokazać, jak należy żyć. Zostawił ludzkości praktyczne wskazówki: jego zachowanie przed sędziami, przed siepaczami, przed oskarżycielami. Jego zachowanie wobec wszelkiego typu zniesławienia i szyderstwa. Jego zachowanie na krzyżu. Nie przeciwstawia się, nie broni swoich praw, nie czyni żadnego kroku, który może odwrócić od niego to, co ostateczne, idzie jeszcze dalej, prowokuje ostateczność. Prosi, cierpi, kocha z tymi i w tych, którzy mu czynią zło. Nie bronić się, nie złorzeczyć, nie czynić odpowiedzialnym... Nie przeciwstawiać się złu, kochać je.
,,Nie przeciwstawiać się złu, kochać je,,: To bardzo
istotny punkt, sugeruje, że Jezus nie tylko unikał konfrontacji z
złem, ale wręcz je kochał, co może być interpretowane jako idea miłości
nie tylko dla tych, którzy są bliscy, ale także dla wrogów czy tych,
którzy czynią zło.
(...) Kościołem zwie się również chore barbarzyństwo pożądające władzy; Kościół, forma śmiertelnego wroga każdej uczciwości, każdej szlachetnej duszy, każdego kształtowania ducha, szczerej i dobrodusznej ludzkości.
Szlachetne wartości, chrześcijańskie wartości: dopiero my, duchy, które stały się wolne, przywróciliśmy na nowo to największe przeciwstawienie wartości.
(...) kim pogardzam, wyjaśniam: człowiekiem dzisiejszym, człowiekiem, któremu niestety jestem współczesny. Człowiek dzisiejszy - dusi mnie jego nieczysty oddech.
(...) idę przez świat będący domem wariatów całych tysiącleci, niech zwie się teraz ,,chrześcijaństwem,, ,,wiarą chrześcijańską,, czy ,,Kościołem chrześcijańskim,, z posępną ostrożnością - wystrzegam się obarczenia ludzkości odpowiedzialnością za choroby umysłowe. Lecz moje odczucia gwałtownie się zmieniają, wybuchają, gdy tylko wkraczam w czas nowszy, w nasz czas.
Rozglądam się dookoła: nie pozostało już ani jedno słowo z tego, co kiedyś zwało się ,,prawdą,, już dłużej nie możemy znieść, gdy tylko w ustach kapłana pojawia się słowo ,,prawda,,.
Wszelkie pojęcia Kościoła poznano jako to, czym są w rzeczywistości, jako najbardziej podstępne fałszerstwo, jakie tylko istnieje, w celu zdewaluowania natury i wartości naturalnych: poznano, czym jest sam kapłan - najgroźniejszym gatunkiem pasożyta, prawdziwym jadowitym pająkiem życia...
Kogo zatem neguje chrześcijaństwo? co nazywa ,,światem,,? Że jest się żołnierzem, sędzią, patriotą, że człowiek potrafi bronić siebie, dbać o swój honor, że chce swojej korzyści, że jest dumny... Każda praktyka każdej chwili, każdy instynkt, każda ocena wartości zamieniająca się w czyn są dziś antychrześcijańskie: jakim obłudnym potworem musi być nowoczesny człowiek, że mimo tego nie wstydzi się jeszcze nazywać siebie chrześcijaninem!
W świecie wyobrażeń chrześcijanina nie występuje nic, co by chociaż stykało się z rzeczywistością (...)
Nie lekceważymy bowiem chrześcijanina: chrześcijanin fałszywy aż do granic niewinności stoi o wiele wyżej od małpy - w odniesieniu do chrześcijanina znana teoria pochodzenia staje się czystą grzecznością. (używa ironii, sugerując, że nawet fałszywy chrześcijanin jest wyżej ceniony niż małpa, co może być sarkastycznym komentarzem na temat wartości chrześcijańskiego moralizmu w kontekście ewolucji)
I od tej pory pojawiła się absurdalna kwestia: ,,jak Bóg mógł do tego dopuścić?,,. Zaburzony rozum małej wspólnoty znalazł wręcz straszną absurdalną na to odpowiedź: Bóg zesłał swego syna na odpuszczenie grzechów jako ofiarę.
Paweł wyjaśnił ten pogląd, nieprzyzwoity pogląd z ową wyróżniającą go pod każdym względem rabiniczną bezczelnością w ten sposób: ,,jeśli Chrystus nie powstał z martwych, to nasza wiara jest próżna,,. - I nagle Ewangelia stała się najwstrętniejszą spośród wszystkich niemożliwych do spełnienia obietnic, niesłychaną nauką o nieśmiertelności osobowej... Sam Paweł nauczał o niej jeszcze jako o nagrodzie!...
Kościół sfałszował później nawet historię ludzkości, czyniąc z niej pradzieje chrześcijaństwa... Typ Zbawiciela, nauka, praktyka, śmierć, sens śmierci, nawet to, co po śmierci - nic nie pozostało nienaruszone, nic nie pozostało choćby tylko trochę zbliżone do rzeczywistości.
I nie bagatelizujemy także fatalności, która z chrześcijaństwa wkradła się aż do polityki!
- Nie wolno dać się wprowadzić w błąd: ,,nie osądzajcie!,, głoszą, ale wszystko, co im staje na drodze, posyłają do piekła. Podczas gdy każą sądzić Bogu, osądzają sami.
Ewangelie należy czytać jako księgi uwodzące siłą moralności: moralność została zawłaszczona przez tych małych ludzi - oni wiedzą, jak wygląda sprawa z tą moralnością.
(...) małe popłody obłudników i kłamców zaczęły posługiwać się pojęciami ,,Bóg,, ,,prawda,, ,,światło,, ,,miłość,, ,,mądrość,, ,,życie,, niczym synonimami samych siebie, ażeby w ten sposób odgrodzić od siebie świat.
Chrześcijanin jest tylko Żydem ,,wolniejszego wyznania,,.
Paweł był największym z wszystkich Apostołów zemsty. (św. Paweł, według Nietzschego, był postacią kluczową w przekształceniu
chrześcijaństwa w kierunku moralności niewolniczej, która nagradzała
cierpienie i podporządkowanie.)
,,Obłuda,, - byłaby zarzutem, który mogli wysunąć ,,pierwsi chrześcijanie,,! (Nietzsche utrzymywał, że pierwsi chrześcijanie, zamiast żyć zgodnie z
naukami miłości, miłosierdzia i umiarkowania głoszonymi przez Jezusa,
stworzyli religię opartą na ascetyzmie, cierpieniu i dualizmie moralnym.
Zarzucał im obłudę, ponieważ według niego na zewnątrz deklarowali pewne
wartości, ale w praktyce działali inaczej).
,,Pierwszy chrześcijanin,, - i obawiam się, że ,,ostatni chrześcijanin,, ,którego może jeszcze będę świadkiem, buntuje się przeciwko wszystkiemu, co uprzywilejowane, kierując się najniższym instynktem, on żyje, walczy zawsze o ,,równe prawa,,
Jeśli się chce, w swej własnej osobie, być ,,wybrańcem Bożym,, - lub ,,świątynią Boga,, lub ,,sędzią aniołów,, - to każda inna zasada wyboru, na przykład według prawości, według ducha, według męstwa i dumy, według urody i wolności serca, po prostu ,,świat,, - jest złem samym w sobie. Morał z tego: każde słowo w ustach ,,pierwszego chrześcijanina,, jest kłamstwem, każdej działanie jest instynktownym fałszem, wszystkie jego wartości, wszystkie jego cele są szkodliwe, ale to, kogo nienawidzi, czego nienawidzi, to ma wartość... (Nietzsche twierdził, że "pierwszy chrześcijanin", którym według niego był Jezus, miał swoje własne wartości, które były zafałszowane przez późniejsze chrześcijaństwo.Nietzsche uważał, że chrześcijaństwo odebrało pierwotną filozofię Jezusa, zmieniając ją w religię opartą na cierpieniu, złożeniu ofiary i wartościach, które Nietzsche uznawał za wynaturzone)
Czy muszę jeszcze mówić, że w całym Nowym Testamencie występuje tylko
jedna jedyna postać, której należy się wielki szacunek? Piłat,
namiestnik rzymski. Nie daje się on przekonać do potraktowania na
poważnie zwady między Żydami. Jeden Żyd mnie lub więcej - jaka to
różnica? Wyrafinowane szyderstwo Rzymianina, przed którym nadużywa się
bezwstydnie słowa ,,prawda,, wzbogaciło Nowy Testament o jedno jedyne
wartościowe słowo - które jest jego krytyką, samym jego zniszczeniem:
,,czymże jest prawda!,,... (Nietzsche ukazuje postać Poncjusza Piłata jako symbol rozumu i
sceptycyzmu wobec religijnych dogmatów. Poprzez retoryczne pytanie "Czym
jest prawda?", Nietzsche sugeruje, że Piłat odnosi się z dystansem do
kwestii prawdy, w tym do aspektów religijnych. Dla Nietzsche'a, Piłat
staje się symbolem postawy, która z dystansem i ironią podchodzi do
absolutnych wartości, w tym także tych związanych z religią).
Czy zrozumiano właściwie słynną historię, znajdującą się na początku Biblii - o piekielnym strachu Boga przed nauką?... Nie zrozumiano jej. Ta księga kapłańska par excellence zaczyna się, jakżeż oryginalnie, od wielkiego wewnętrznego dylematu kapłana: znane jest mu tylko jedno ogromne niebezpieczeństwo, zatem ,,Bóg,, zna tylko jedno ogromne niebezpieczeństwo. (Nietzsche sugeruje, że kapłani, twórcy tekstów biblijnych, ujęci byli
strachem przed wiedzą, rozumieniem świata, czyli poznawaniem
rzeczywistości).
Stary ,,Bóg,, ,prawdziwy ,,duch,, prawdziwy arcykapłan, prawdziwa doskonałość przechadza się w swoich ogrodach: tyle tylko że się nudzi. Nawet Bogowie na próżno walczą z nudą. A co czyni on? Wymyśla człowieka - człowiek jest interesujący. Ale spójrzcie, również i człowiek się nudzi. Litość Boga w tej jedynej niedoli, właściwej wszystkim rajom, nie zna granic: wkrótce stworzył jeszcze inne zwierzęta. Pierwsza błędna decyzja Boga: człowiek nie uznał zwierząt za ciekawe, panował nad nimi, nie chciał być ,,zwierzęciem,,. - Przeto Bóg stworzył kobietę. I rzeczywiście nastał koniec nudy, ale nastał jeszcze i koniec czegoś innego! Kobieta była drugą pomyłką Boga. - ,,Kobieta to zgodnie ze swą naturą wąż, Heva,, - wie to każdy kapłan; ,,od kobiety pochodzi każde nieszczęście na świecie,, - to również wie każdy kapłan. ,,Zatem od niej pochodzi także nauka... Dopiero dzięki kobiecie człowiek nauczył się kosztować z drzewa poznania dobra i zła. - Co się stało? Starego Boga ogarnął piekielny strach. Sam człowiek był jego największym błędem, Bóg stworzył sobie rywala, nauka czyni człowieka równym Bogu, w momencie gdy człowiek staje się istotą naukową, nadchodzi kres kapłanów i bogów! - Morał z tego: nauka jest sama w sobie rzeczą zakazaną, tylko ona jest zakazana. Nauka jest pierwszym grzechem, zalążkiem wszelkiego grzechu, grzechem pierworodnym. To jest jedyny morał. - ,,Nie powinieneś dążyć do poznania,, - reszta wynika z tego. - Piekielny strach Boga nie przeszkodził mu być mądrym. W jaki sposób można bronić się przed nauką? To pozostało przez długi czas jego głównym problemem. Odpowiedź: precz z raju, człowieku! Szczęście, bezczynność skłaniają do przemyśleń, wszelkie myślenie jest złe... Człowiek nie powinien rozmyślać. - Zatem ,,kapłan sam w sobie,, wynajduje niedolę, śmierć, ciąże zagrażającą życiu, wszelkiego rodzaju nędzę, starość, trud, a przede wszystkim chorobę - wszystko środki do walki z nauką! Niedola nie pozwala człowiekowi myśleć... A jednak! przerażające! Dzieło poznania kłębi się, szturmując niebo, zwiastując zmierzch bogów - cóż robić! - Stary Bóg wymyśla wojnę, dzieli narody, sprawia, że ludzie niszczą się wzajemnie (kapłani zawsze potrzebowali wojny...). Wojna - między innymi wielki wichrzyciel nauki! Niesłychane! Poznanie, wyzwolenie od kapłanów wzmaga się nawet mimo wojen. - I w końcu stary Bóg podejmuje ostatnią decyzję: ,,człowiek stał się istotą naukową - nie ma wyjścia, należy go utopić!,,...
Zrozumieliście
mnie. Początek Biblii zawiera całą psychologię kapłana. - Kapłan zna
tylko jedno wielkie niebezpieczeństwo: naukę - zdrowe pojęcie przyczyny i
skutku.
Pojęcie
winy i kary, cały moralny porządek świata zostały wynalezione przeciwko
nauce - przeciwko wyzwoleniu się człowieka od kapłana... Człowiek nie
powinien patrzeć poza siebie, lecz w siebie, nie powinien roztropnie i
ostrożnie, jako uczący się, patrzeć w rzeczy, nie powinien w ogóle
niczego widzieć: ma cierpieć... I powinien cierpieć tak, żeby w każdej
chwili potrzebował kapłana. - Precz z lekarzami! Potrzebny jest
Zbawiciel.
Pojęcie
winy i kary, wliczając doktrynę ,,łaski,, ,,zbawienia,,
,,przebaczenia,, - skończone kłamstwa, pozbawione jakiejkolwiek
realności psychologicznej - zostały wymyślone, aby zniszczyć w człowieku
zmysł przyczynowości: są one zamachem na pojęcie przyczyny i skutku!
Skoro
naturalne skutki jakiegoś czynu nie są już traktowane jako
,,naturalne,, lecz jako spowodowane przez pojęciowe widma przesądów,
przez ,,Boga,, ,,duchy,, ,,dusze,, jako czysto ,,moralne,, konsekwencje,
jako zapłata, kara, znak, środek wychowawczy, to przesłanka poznania
przestaje istnieć - w ten sposób popełniono największą zbrodnię wobec
ludzkości. - Grzech mówiąc jeszcze raz, ta forma samozhańbienia
człowieka została wynaleziona, ażeby uniemożliwić naukę, kulturę, każde
wzniesienie się na wyżyny i szlachetność człowieka; kapłan panuje dzięki
wynalezieniu grzechu.
Mój głos dotrze także do tych o przytępionym słuchu. Jeśli się nie przesłyszałem, to wydaje się, że wśród chrześcijan istnieje rodzaj kryterium prawdy, zwany ,,dowodem siły,,. ,,Wiara uszczęśliwia, jest zatem prawdziwa,,. (...) Dowód ,,przyjemności,, jest dowodem ,,przyjemności,, niczym więcej. skądże na Boga pewność, że właśnie prawdziwe osądy sprawiają więcej przyjemności niż fałszywe.
Co więc znaczy być prawym w kwestiach duchowych? Oznacza to, że jest się surowym wobec swego serca, że gardzi się ,,pięknymi uczuciami,, że każde ,,Tak,, i ,,Nie,, rozważa się w sumieniu! - Wiara uszczęśliwia: zatem kłamie... (bycie "prawym w kwestiach duchowych" wymaga surowego samopoznania i
krytyki, a wiara oparta na szczęściu jest według niego kłamstwem.)
Chrześcijaństwo potrzebuje choroby prawie tak jak Grecy potrzebowali nadmiaru zdrowia - wywołanie choroby jest prawdziwym ukrytym zamiarem całego systemu procedur leczniczych w Kościele. A sam Kościół - czyż jako ostateczny ideał, nie jest katolickim domem obłąkanych?
Nikt nie decyduje, że zostanie chrześcijaninem: nie zostaje się ,,nawróconym,, na chrześcijaństwo - do tego trzeba być dostatecznie chorym... My inni, mający odwagę do bycia zdrowym i odwagę do pogardy, jakim prawem gardzimy religią, która nauczała błędnego rozumienia ciała! która nie chce wyzbyć się zabobonów duszy! (ludzie nie stają się chrześcijanami w wyniku świadomej decyzji czy ,,nawrócenia,,, ale raczej w wyniku pewnej choroby, a religia ta jest
związana z błędnym rozumieniem ciała i zabobonami duszy).
Ruch chrześcijański jako ruch europejski jest od samego początku zbiorowym ruchem wszelkiej maści wyrzutków i elementów odrzuconych (i te pragną sięgnąć po władzę dzięki chrześcijaństwu). Ruch ten nie jest wyrazem upadku jakiejś rasy, jest tworem zespołowym tłoczących się i szukających się wzajemnie dekadenckich form zewsząd.
Chrześcijaństwo skierowało ludzi z gruntu chorych, skierowało instynkt przeciwko zdrowym, przeciwko zdrowiu. Wszystko, co udane, dumne, śmiałe, piękno w pierwszej kolejności kłuło go w oczy i uszy. Ponownie wspominam nieocenione słowa Pawła: ,,Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, co niemocne, i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone,,: to była formuła, zwyciężyła dekadencja.
Bóg na krzyżu. - Czyż w dalszym ciągu nie zrozumiano strasznej myśli kryjącej się za tym symbolem? Wszystko, co cierpi, co wisi na krzyżu, jest boskie... My wszyscy wisimy na krzyżu, wszyscy jesteśmy zatem boscy... Jedynie my jesteśmy boscy... Chrześcijaństwo było zwycięstwem, szlachetniejszy sposób myślenia uległ przez nie zagładzie - chrześcijaństwo było dotychczas największym nieszczęściem ludzkości.
Ponieważ choroba stanowi istotny element chrześcijaństwa, to również typowo chrześcijański stan ,,wiara,, jest siłą rzeczy formą chorobową, a wszelkie proste, uczciwe, naukowe drogi poznania muszą zostać odrzucone przez Kościół jako drogi zakazane. Już samo wątpienie jest grzechem.
,,Wiara,, oznacza nie chcieć wiedzieć, co jest prawdą. Pobożny kapłan obojga płci jest fałszywy, ponieważ jest chory: jego instynkt domaga się, aby prawda nie objawiła się w żadnych miejscu.
Niewola w kłamstwie - po tym rozpoznaję każdego urodzonego teologa. - Inną cechą charakterystyczną teologa jest jego niezdolność do filologii. Pod pojęciem filologii należy tu rozumieć, w bardzo ogólnym sensie, sztukę umiejętnego czytania, odczytywania faktów, bez fałszowania ich interpretacjami, i - kierując się potrzebą zrozumienia - nie tracąc ostrożności, cierpliwości, subtelności.
,,Opatrzność boska,, w którą wierzy jeszcze dzisiaj mniej więcej co trzecia osoba w ,,wykształconych Niemczech,, (...) (wiara w opatrzność boską jest coraz rzadsza wśród ludzi o wyższym wykształceniu).
Pogląd, że męczennicy dowodzą prawdziwości jakiejś sprawy, jest tak mało prawdziwy, że chciałbym zaprzeczyć, że jakiś męczennik miał kiedykolwiek coś do czynienia z prawdą. W tonie, z jakim męczennik rzuca w twarz światu, że coś uważa za prawdę, przebija się tak niski poziom intelektualnej prawości, taka tępota w kwestiach ,,prawdy,, że nie ma już potrzeby podważać jego słów.
Prawda nie jest czymś, co jeden miałby, a drugi nie: w taki sposób mogą myśleć o prawdzie co najwyżej chłopi lub chłopscy apostołowie (...)
,,Prawda,, zgodnie z tym, jak to słowo pojmuje każdy prorok, każdy sekciarz, każdy wolnomyśliciel, każdy socjalista, każdy członek Kościoła, stanowi doskonały dowód tego, że nie uczyniono jeszcze nawet pierwszego kroku ku owej dyscyplinie duchowej i samoprzezwyciężeniu, który przyczynia się do odnalezienia jakiejś małej cząstki prawdy. - Śmierci męczeńskie, mówiąc na marginesie, były wielkim nieszczęściem w dziejach: bo uwodziły... Wniosek wszelkich idiotów, wliczając kobiety i lud, że sprawa w imię którejś ktoś idzie na śmierć (albo która nawet, jak pierwsze chrześcijaństwo, wywołuje epidemie pragnienia śmierci), musi mieć jakieś znaczenie; wniosek ten stał się niebywałym hamulcem dla badania, dla ducha badawczego i ostrożności. Męczennicy szkodzili prawdzie... (...) Czyż wartość jakiejś rzeczy zmienia fakt, że ktoś oddaje za nią życie? - Pomyłka, która staje się godna, pozostaje pomyłką z jeszcze większą siłą uwodzenia. (Nietzsche krytykuje różne grupy za subiektywne podejście do pojęcia
"prawdy" i neguje wartość męczeństwa jako dowodu na prawdziwość idei,
twierdząc, że to może wprowadzać w błąd i utrudniać badanie prawdy).
Kobieta jeszcze dzisiaj pada na kolana przed pomyłką, ponieważ jej powiedziano, że ktoś zań umarł na krzyżu. Czyż krzyż jest zatem argumentem? - Ale o tych wszystkich sprawach tylko ktoś jeden rzekł słowo, które potrzebne było od tysiącleci: Zaratustra. - ,,Krwawe znaki wypisywali na drodze, którą szli, a ich szaleństwo uczyło, że krwią dowodzi się prawdy. Lecz krew jest najgorszym świadkiem prawdy; krew zatruwa nawet najczystszą naukę, czyniąc z niej obłęd i nienawiść serca. A gdyby ktoś dla swej nauki przeszedł przez ogień - czegóż to dowodzi? Zaprawdę, więcej to waży, gdy własna nauka pochodzi z własnego żaru. (Zaratustra) (Nietzsche, poprzez postać Zaratustry, krytykuje ideę, że krwawe znaki
czy cierpienie są solidnym argumentem potwierdzającym prawdziwość
jakiejś sprawy. Podważa znaczenie krzyża jako symbolu prawdy i sugeruje,
że koncentracja na krwi może prowadzić do fanatyzmu, zamiast prowadzić
do rzetelnego zrozumienia rzeczywistości.)
Nie wolno dać się wprowadzić w błąd: wielkie duchy są sceptykami. Zaratustra jest sceptykiem. Siły, wolności pochodzącej z z siły i nadsiły ducha, dowodzi się sceptycyzmem.
Przekonania są niewolą. Ktoś taki nie patrzy wystarczająco daleko, nie patrzy pod siebie: ale aby móc wypowiadać się o wartościach i niewartościach, trzeba widzieć pięćset przekonań pod sobą - za sobą...
,,Wierzący,, nie należy do samego siebie, może być jedynie środkiem, musi być używany, potrzebuje kogoś, kto go spożytkuje. Jego instynkt oddaje moralności wyzbycia się siebie najwyższą cześć. (...) Każdy rodzaj wiary jest sam przejawem wyzbycia się siebie, wyobcowania z samego siebie.
Wierzący nie może w ogóle mieć sumienia w sprawach ,,prawdy,, i ,,nieprawdy,,: bycie tutaj prawym oznaczałoby natychmiast jego upadek. Patologiczne uwarunkowanie swego punktu widzenia czyni z osoby przekonanej fanatyka. (...) fanatycy są malowniczy, ludzkość chętniej patrzy na gesty, niż słucha argumentów...
Czy pomiędzy kłamstwem i przekonaniem istnieje w ogóle jakieś przeciwieństwo? - Cały świat w to wierzy, ale w cóż nie wierzy cały świat! Oto, co nazywam kłamstwem: nie chcieć widzieć czegoś, co się widzi, nie chcieć widzieć czegoś takim, jakim się widzi; nie ma znaczenia, czy kłamstwo dzieje się na oczach świadków, czy bez świadków. Najpowszechniejszym kłamstwem jest to, którym okłamujemy samego siebie; okłamywanie innych jest względnie wyjątkowym przypadkiem.
Zatem ta niechęć widzenia tego, co się widzi, ta niechęć widzenia rzeczy takimi, jakimi się je widzi, stanowi niemal pierwszy warunek dla wszystkich, którzy są stroną w jakimkolwiek sensie: człowiek stronniczy staje się z konieczności kłamcą. (Człowiek stronniczy, według Nietzschego, to jednostka o wąskim i
jednostronnym spojrzeniu na świat, utrzymana w przekonaniach, kierująca
się emocjami, niezdolna do obiektywnego spojrzenia i skłonna do
zakłamywania faktów w celu utrzymania spójności swojego światopoglądu).
Pojmowanie granic rozumu - to jest dopiero prawdziwa filozofia... Po co Bóg dał człowiekowi objawienie? Czyżby Bóg uczynił coś zbędnego? Człowiek sam z siebie nie może wiedzieć, co jest dobre, a co złe, dlatego Bóg nauczył go swej woli...
Kapłan nie kłamie, kwestii ,,prawdy,, i ,,nieprawdy,, nie ma w sprawach poruszanych przez kapłanów; te sprawy nie pozwalają na kłamstwa. Ponieważ aby kłamać, trzeba by umieć rozstrzygać, co tu jest prawdą. Ale właśnie tego człowiek nie potrafi; kapłan jest zatem przekaźnikiem głosu Bogu. (kapłani nie kłamią świadomie, ponieważ obszary duchowe, którymi się
zajmują, nie podlegają standardowym pojęciom prawdy i kłamstwa).
,,Prawo,, ,,wola Boża,, ,,święta księga,, ,,inspiracja,, - wszystko to słowo określające warunku, dzięki którym kapłan dochodzi do władzy, dzięki którym utrzymuje swą władzę.
,,Prawda istnieje,, - gdziekolwiek to jest głoszone, jest znakiem, że kapłan kłamie... (deklaracja absolutnej prawdy jest samą wskazówką, że kapłan lub przywódca duchowy kłamie)
Koniec końców istotne jest, w jakim celu się kłamie. W chrześcijaństwie brakuje ,,świętych celów,, i to jest mój zarzut przeciwko jego środkom. Tylko złe cele: zatrucie, oszczerstwo, negowanie życia, pogarda dla ciała, poniżenie i samozhańbienie człowieka przez pojęcie grzechu - w świetle tego również jego środki są złe. (chrześcijaństwo nie ukierunkowuje ludzi na cele, które są zgodne z ich prawdziwym dobrostanem czy rozwinięciem. Promuje negatywne cele, takie jak zatrucie (odniesienie do grzechu i moralnych upadków)
Wszystkie sprawy, wobec których chrześcijaństwo demonstruje swą bezdenną nikczemność, na przykład płodzenie, kobieta, małżeństwo, są tutaj traktowane poważnie, z głębokim szacunkiem, z miłością i ufnością. Jak właściwie można przekazać w ręce dzieci i kobiet księgę zawierającą owe nikczemne słowa: ,,Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. (...) Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie niż płonąć?,,. (...) Nie znam książki, w której kobiecie powiedziano by tak wiele subtelnych i dobrotliwych słów jak w Kodeksie Manu; ci starzy siwobrodzi i święci okazują taki rodzaj grzeczności wobec kobiet, którego być może nic nie jest w stanie przewyższyć. ,,Usta kobiety - czytamy gdzieś - piersi dziewczęce, modlitwa dziecka, dym ofiarny są zawsze czyste,,. Inny fragment: ,,nie ma nic czystszego nad światło słońca, cień krowy, powietrze, wodę, ogień i dziewczęcy oddech,,. Ostatni fragment, i być może też święte kłamstwo: ,,wszystkie otwory ciała powyżej pępka są czyste, wszystkie poniżej niego są nieczyste. Tylko u dziewczyny czyste jest całe ciało,,. (Nietzsche porównuje chrześcijańskie podejście do tych spraw z hinduskim
podejściem, wskazując na Kodeks Manu jako przykład, gdzie te same
kwestie są traktowane z głębokim szacunkiem, miłością i ufnością.)
Kodeks taki jak Kodeks Manu powstaje podobnie jak każdy dobry kodeks: stanowi sumę doświadczenia, mądrości i moralności eksperymentalnej długich stuleci, zamyka i nie tworzy już niczego więcej. (...) Kodeks nie mówi nigdy o korzyściach, argumentach, kazuistyce z pradziejów danego prawa: właśnie przez to straciłby swój imperatywny ton, swe ,,powinieneś,, warunek dla swego posłuchu.
Na pewnym etapie rozwoju danego ludu jest najbardziej przezorna warstwa, to znaczy spoglądająca wstecz i w przód, uznaje doświadczenie, zgodnie z którym należy - to znaczy można - żyć, za zamknięte. Jej celem jest zebranie możliwie najobfitszych i pełnych plonów z okresu eksperymentów i złych doświadczeń. Teraz istotne jest, aby przede wszystkim zapobiec dalszemu eksperymentowaniu, dalszemu trwaniu płynnego systemu wartości, sprawdzaniu, wybieraniu, poddawaniu krytyce wartości in infinitum. Przeciw takim działaniom stawia się podwójny mur: najpierw objawienie, to znaczy twierdzenie, że mądrość owych praw nie pochodzi od człowieka, że nie jest wynikiem powolnych i obarczonych pomyłkami poszukiwań, lecz że będąc boskiego pochodzenia jest rozumem całkowitym, doskonałym, bez historii, jest darem, cudem, że został jedynie przekazany. Następnie tradycja, to znaczy twierdzenie, że prawo istniało już od czasów pradawnych i że poddawanie tego w wątpliwość jest brakiem szacunku i zbrodnią wobec przodków. Autorytet prawa bazuje na dwóch tezach: dał je Bóg, a przodkowie nim żyli. Wyższa racjonalność takiego postępowania leży w zamiarze stopniowego wyparcia świadomości z życia uznanego za słuszne (to znaczy dowiedzionego przez ogromne i surowo przesiane doświadczenie) - aż do momentu osiągnięcia pełnego zautomatyzowania instynktu - to warunek wszelkiego rodzaju mistrzostwa, wszelkiego rodzaju doskonałości w sztuce życia. (Nietzsche twierdzi, że rozwijające się społeczeństwo
osiąga największą przezorność, gdy akceptuje utrwalone wartości i tworzy
kodeks moralny. Zaleca ustanowienie ,,podwójnego muru,, - objawienia i
tradycji- aby zatrzymać dalsze eksperymentowanie i utrwalić przyjęte
normy. Twierdzi, że autorytet prawa opiera się na przekonaniu, że jest
boskiego pochodzenia i przekazywany przez przodków).
Stworzenie kodeksu w rodzaju Kodeksu Manu oznacza pozwolić jakiemuś ludowi stać się w przyszłości mistrzem, stać się doskonałym, pozwolić, by dążył do najwyższej sztuki życia. By to nastąpiło, należy go uczynić nieświadomym: to cel każdego świętego kłamstwa. (Stworzenie kodeksu, takiego jak Kodeks Manu, jest według Nietzsche'a
sposobem umożliwienia społeczeństwu osiągnięcia doskonałości i
mistrzostwa w przyszłości. Jednakże, aby to osiągnąć, społeczeństwo musi
być ,,nieświadome,, co sugeruje, że konieczne jest wprowadzenie ,,świętych kłamstw,, - fałszywych przekonań, aby kształtować ludzkie
postępowanie zgodnie z określonym celem).
Ludzie najbardziej duchowi, jako ci najsilniejsi, odnajdują swoje szczęście tam, gdzie inni znaleźliby swą zgubę: w labiryncie, w srogości wobec siebie i innych, w eksperymencie. (W kontekście Nietzschego, "ludzie najbardziej duchowi" nie są
bezpośrednio związani z religią, ale są postrzegani jako jednostki
zdolne przekraczać tradycyjne normy moralne i społeczne, kreując własne
wartości).
Prawo jest przywilejem. W swoim sposobie bycia każdy ma swój przywilej. Nie lekceważmy przywilejów ludzi przeciętnych. Życie dążące ku wyżynom staje się coraz cięższe, wzmaga się chłód, rośnie odpowiedzialność. Wysoka kultura jest piramidą: może stać tylko na szerokiej podstawie, warunkiem podstawowym jest istnienia jest w pierwszej kolejności mocno i zdrowo skonsolidowana przeciętność. Rzemiosło, handel, rolnictwo, nauka, duża część sztuki, jednym słowem całokształt pracy zawodowej, pozostają ze sobą w zgodzie tylko dzięki istnieniu umiejętności i pragnień na przeciętnym poziomie; coś podobnego byłoby nie na miejscu wśród wyjątków, właściwy temu instynkt stałby w sprzeczności zarówno z arystokratyzmem, jak i z anarchizmem. (...) Dla człowieka przeciętnego bycie przeciętnym jest jego szczęściem; mistrzostwo na jednym polu, a specjalizacja jako naturalny instynkt. (Nietzsche sugeruje, że stabilność i rozwój kultury są zależne od silnie
zintegrowanej przeciętności w społeczeństwie. Wysoka kultura, według
niego, ma solidne fundamenty oparte na zdolnościach i pragnieniach
przeciętnych ludzi, którzy tworzą szeroką społeczną podstawę. Różne
dziedziny pracy, takie jak rzemiosło, handel, rolnictwo czy nauka,
funkcjonują harmonijnie, gdy umiejętności i ambicje utrzymywane są na
przeciętnym poziomie, co stabilizuje społeczeństwo i umożliwia rozwój
różnych obszarów życia. W tym kontekście, Nietzsche nie lekceważy roli
przeciętności, widząc ją jako istotny element dla zrównoważonego i
rozwiniętego społeczeństwa).
Kiedy człowiek wybraniec odnosi się do ludzi przeciętnych właśnie w delikatniejszy sposób niż do siebie samego i do równych sobie, to nie jest to przejawem jedynie uprzejmości serca - to po prostu jego obowiązek... (sugeruje, że osoby uznające się za wyjątkowe powinny traktować
ludzi przeciętnych równie z szacunkiem jako swój moralny obowiązek,
nie tylko z serdeczności, ale jako element odpowiedzialności moralnej).
Kogóż nienawidzę najbardziej spośród dzisiejszego motłochu ? Motłochu socjalistycznego, apostołów czandalów, którzy podkopują instynkt, radość, poczucie zadowolenia robotnika ze swego małego skromnego bytu - którzy tłoczą weń zawiść, uczą go zemsty... Źródło bezprawia nigdy nie leży w nierówności praw, lecz w roszczeniu sobie ,,równych,, praw... Co jest złe? Ależ już to wyjaśniłem: wszystko, co wywodzi się ze słabości, zawiści, zemsty. - Anarchista i chrześcijanin mają te same korzenie...
W istocie, stanowi to różnicę, w jakim celu się kłamie: czy się tym zachowuje, czy niszczy. Między chrześcijaninem i anarchistą można postawić zupełny znak równości: ich cel, ich instynkt jest ukierunkowany wyłącznie na zniszczenie. (zwraca uwagę na istnienie różnicy w naturze
kłamstwa, w zależności od tego, czy służy utrzymaniu obecnych struktur
społecznych czy też ich niszczeniu. Chrześcijanie i anarchiści są tu
zestawieni jako grupy, których instynkty wydają się być ukierunkowane na
destrukcję istniejących porządków społecznych).
Chrześcijanin i anarchista - oboje dekadenci, oboje niezdolni do działania innego niż rozbicie, zatrucie, zmarnowanie, wyssanie krwi, oboje kierowani instynktem śmiertelnej nienawiści wobec wszystkiego, co istnieje, co jest wielkie, co trwa, co daje życiu obietnicę przyszłości. (nie zgadzam się z tym cytatem. Uważam że anarchia nie ma nic wspólnego z wartościami ludzkimi, a jedynie wyklucza ingerencje państwa w życie jednostek. Nie oznacza to więc że anarchista pragnie zniszczenia ludzkości, chyba że chodzi mu o kwestię polityczną, albo tego nie rozumiem).
Należy przeczytać Lukrecjusza, ażeby pojąć, co Epikur zwalczał, nie pogaństwo, lecz ,,chrześcijaństwo,, ,to znaczy zepsucie dusz przez pojęcie winy, kary i nieśmiertelności.
Nihilist (nihilista) i Christ (chrześcijanin) - rymują się i nie tylko rymują...
(...) Zapanowała skryta żądza zemsty, drobna zawiść! I naraz górę wzięło wszystko, co nędzne, cierpiące z powodu siebie, targane złymi uczuciami, cały getto - świat duszy!
Wystarczy przeczytać jakiegoś chrześcijańskiego agitatora, na przykład świętego Augustyna, ażeby pojąć, poczuć, cóż za nieczyste osobniki dostały się w ten sposób na szczyt. Oszukiwalibyśmy się zupełnie, zakładając jakikolwiek brak rozsądku u przywódców ruchu chrześcijańskiego - ależ skąd, oni są mądrzy, mądrzy do granic świętości, ci panowie Ojcowie Kościoła! Brakuje im czegoś zupełnie innego. Natura dopuściła się tu zaniedbania, zapomniała dać im skromny posag w postaci zacnych, przyzwoitych, czystych instynktów... Mówiąc między nami, to nawet nie są mężczyźni... Jeśli islam gardzi chrześcijaństwem, to ma do tego tysiąckrotne prawo: islam ma mężczyzn za podstawę. (Nietzsche krytykuje chrześcijaństwo, oskarżając je o dominację
negatywnych emocji i brak czystych instynktów. Wyraża również
niepochlebną opinię na temat chrześcijańskich przywódców, zarzucając im
brak rozsądku. W odniesieniu do islamu sugeruje, że islam ceni męskość
bardziej niż chrześcijaństwo).
chrześcijaństwo, alkohol - dwa wielkie środki zepsucia...
Reformacja; Leibniz; Kant i tak zwana niemiecka filozofia, walki wolnościowe, cesarstwo - za każdym razem ,,na próżno,, wobec czegoś, co już istniało, wobec czegoś bezpowrotnego... Ci Niemcy to - przyznaję to - moi wrogowie: pogardzam nimi za wszelki rodzaj nieczystości pojęć i wartości, tchórzostwa przed każdym uczciwym ,,Tak,, i ,,Nie,,. Niemal od tysiąca lat plątali i mącili wszystko, czego tylko tknęły ich palce, mają na sumieniu wszystkie połowiczności, i jeszcze więcej niż połowiczności - na które chora jest Europa - mają także na sumieniu najbardziej nieczysty, najbardziej nieuleczalny, niemożliwy do obalenia typ chrześcijaństwa, jaki istnieje: protestantyzm... Jeśli nie uporamy się z chrześcijaństwem, to wine za to poniosą Niemcy... (Nietzsche krytykuje Niemców za ich rolę w historii i filozofii. Zarzuca
im daremność reformacji, niemieckiej filozofii oraz winę za
chrześcijaństwo, szczególnie protestantyzm. Wyraża pogardę za to, co
postrzega jako nieczystości pojęć i wartości, oskarżając Niemców o
tchórzostwo przed jasnymi stanowiskami.)
W ten sposób dotarłem do końca i ogłaszam swój wyrok. Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciwko Kościołowi chrześcijańskiemu najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie oskarżyciel kiedykolwiek miał na ustach. Kościół chrześcijański jest dla mnie największym zepsuciem, jakie można sobie wyobrazić, jego wola dążyła do ostatecznego możliwego zepsucia. Kościół chrześcijański nie pozostawił żadnej rzeczy nietkniętej swoim zepsuciem, z wszelkiej wartości uczynił nic niewart banał, z każdej prawdy kłamstwo, z każdej prawości nikczemność duszy. Niech no ktoś się jeszcze odważy opowiadać mi o jej ,,humanistycznych,, dobrodziejstwach! Zniesienie jakiejkolwiek niedoli uderzałoby w jego najgłębszą przydatność: Kościół chrześcijański żył z niedoli, stwarzał niedolę, aby siebie uwiecznić...
Przykładowo robak grzechu: dopiero o tę niedolę Kościół wzbogacił ludzkość! - ,,Równość dusz przed Bogiem,, ten fałsz, ten pretekst do rancune dla wszystkich niegodziwie myślących, ta pojęciowa mieszanka wybuchowa, która ostatecznie przerodziła się w rewolucję, nowoczesną ideę i zasadę upadku całego porządku społecznego - to dynamit chrześcijański.... (W tym cytacie Nietzsche ironicznie nazywa "robaka grzechu" źródłem niedoli, której Kościół rzekomo wzbogacił ludzkość. Oskarża Kościół o wprowadzenie fałszywej zasady ,,równości dusz przed Bogiem,, co według niego doprowadziło do rewolucji i upadku społecznego - określając to jako ,,dynamit chrześcijański,,).
,,Humanitarne,, dobrodziejstwa chrześcijaństwa! Z humanitas wyhodować sprzeczność z samym sobą, sztukę samozhańbienia, wolę kłamstwa za wszelką cenę, odrazę, pogardę dla wszelkich dobrych i prawych instynktów! To są te chrześcijańskie dobrodziejstwa! - Pasożytnictwo jako jedyna praktyka Kościoła, z jego ideałami anemii ,,świętości,, wysysającymi wszelaką krew, wszelaką miłość, wszelaką nadzieję życia: zaświaty jako chęć zaprzeczenia każdej rzeczywistości; krzyż jako znak rozpoznawczy najbardziej podziemnego spisku, jaki kiedykolwiek istniał, sprzysiężenia przeciwko zdrowiu, urodzie, udatności, odwadze, duchowi, dobroci duszy, przeciwko samemu życiu... (Nietzsche przedstawia chrześcijańskie dobrodziejstwa jako pasożytnictwo,
które wysysa życiową energię, miłość i nadzieję. Krzyż jest tu symbolem
sprzysiężenia przeciwko zdrowiu, urodzie, sukcesowi i życiowej radości,
co Nietzsche postrzega jako negatywny wpływ chrześcijaństwa na ludzkie
wartości i życie).
To wieczyste oskarżenie chrześcijaństwa chcę wypisać na wszystkich ścianach, gdziekolwiek tylko istnieją, znam litery, które nawet ślepcom otworzą oczy... Nazywam chrześcijaństwo jednym wielkim przekleństwem, jednym najbardziej wewnętrznym zepsuciem, jednym wielkim instynktem zemsty, dla którego żaden środek nie jest dostatecznie jadowity, potajemny, podziemny i mały, nazywam chrześcijaństwo jedną nieśmiertelną hańbiącą plamą ludzkości... (Nietzsche jednoznacznie nazywa chrześcijaństwo przekleństwem i najgłębszym zepsuciem ludzkości, wyrażając chęć publicznego ogłoszenia tego oskarżenia na wszystkich dostępnych ścianach).
I pomyśleć, że czas liczy się według tego dies nefastus (złowrogiego dnia), w którym zaczęła się ta fatalność - od pierwszego dnia chrześcijaństwa! - A dlaczegóżby nie od jego ostatniego dnia? - od dzisiaj? - Przewartościowanie wszystkich wartości!... (Nietzsche ironicznie zauważa, że liczymy czas od początku chrześcijaństwa, ale sugeruje, że powinniśmy zacząć od jego końca - od dzisiaj. To dla niego wyzwanie do przeanalizowania i zmiany tradycyjnych wartości oraz przyjęcia nowych perspektyw życiowych).
:)
Komentarze
Prześlij komentarz